Z powodu nieobecności kilku zawodników,w wyjściowym składzie desygnowanym do gry przez trenera Sławomira Najtkowskiego znalazło się miejsce dla aż siedmiu wychowanków pniewskiego Sokoła (z tego samego powodu nominalny ofensywny piłkarz Mikołaj Stępień musiał wystąpić na pozycji środkowego obrońcy). W całym meczu wystąpiło ich aż dziesięciu (w tym ośmiu, którzy wciąż mogą grać w zespole juniora starszego, skupiającym piłkarzy w wieku od 15 do 18 lat). Dla czwórki młodych piłkarzy był to debiut ligowy w zespole seniorów. Taka sytuacja zdarzyła się po raz pierwszy w historii gry przez Sokół Pniewy na szczeblu IV-ligowym.
Pierwsza akcja pod bramką przeciwnika należała do zespołu z Margonina, lecz to pniewski zespół miał lepszą sytuację do objęcia prowadzenia w meczu. W 4 minucie Jakub Bialik otrzymał ze środka pola tzw. podanie na wysunięcie, po czym wdał się w „dłuższy” drybling w polu karnym. Następnie zdołał posłać piłkę obok bramkarza, lecz była ona kopnięta zbyt lekko by znaleźć się w siatce. Ustawiony przed linią bramkową piłkarz gości wybił ją z pola karnego.
Przewaga gospodarzy przez prawie dwa kwadranse gry została udokumentowana w 25 minucie. Pierwszą swoją bramkę na boiskach IV ligi zdobył jeden z wychowanków pniewskiego zespołu Daniel Hajdukiewicz. Otrzymał on dalekie podanie ze skrzydła od innego z wychowanków - Mateusza Mrówki i w sytuacji sam na sam mocnym strzałem posłał piłkę obok wychodzącego bramkarza.
Mniej więcej od 29 minuty gry zaczął zaznaczać się kryzys w drużynie Sokoła. Zaczęło się od nieudanej próby przelobowania Piotra Lehrke przez zawodnika przyjezdnych. Dwie minuty później w niebezpiecznej sytuacji pod własną bramką Lehrke odbił piłkę w boczną siatkę, ratując zespół prawdopodobnie przed utratą bramki. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Leśnika, piłkarze Sokoła zdołali przejąć piłkę. Trafiła ona do Mrówki, który zdołał uwolnić się spod opieki rywala i zagrać piłkę na środek pola karnego do Bialika. Skrzydłowy miejscowej drużyny nie zdołał jednak jej sięgnąć.
W 35 minucie piłkarz z Margonina oddaje niecelny strzał z dystansu. Minutę później piłka wpada do bramki pniewskiego zespołu, ale sędzia nie uznaje jej odgwizdując pozycję spaloną.
Goście w kolejnych minutach wciąż atakowali starając się doprowadzić do remisu. W jednej z sytuacji pniewski bramkarz nie zdołał sięgnąć piłki, co skończyło się rzutem rożnym dla rywali, po którym było blisko wyrównania. Tym razem Lehrke stanął na wysokości zadania, odbijając skaczącą piłkę za linię końcową boiska.
Pięć minut przed końcem pierwszej połowy występujący z konieczności na pozycji obrońcy Stępień (jego występ na tej pozycji można ocenić, jako dobry) popełnia jeden z nielicznych błędów w meczu. Piłka ląduje pod nogami rywala, lecz Lehrke zachowujący spokój i czujność do końca, łapie piłkę w rękawice bramkarskie.
Kilka chwil przed gwizdkiem sędziego oznajmiającego koniec pierwszej połowy, Maciej Cieślak przejął piłkę w polu karnym rywali i zagrał ją do Radosława Galasa. Wychowanek Sokoła zdecydował się na strzał z tzw. pierwszej piłki. Bramkarz Leśnika zdołał ją odbić, lecz mimo tego piłka zmierzała w stronę prawego słupka bramki. Sytuację ostatecznie wyjaśnił obrońca Leśnika wybijając piłkę za linię końcową boiska.
Druga połowa pod względem emocji czysto piłkarskich wynikających z liczby stwarzanych sytuacji przez oba zespoły, a nie tego, co działo się na boisku, mimo dwóch bramek, była mniej emocjonująca.
W 59 minucie Marcin Knop posłał prostopadłą piłkę do Hajdukiewicza. Wychowanek Sokoła był blisko znalezienia się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, ale został pociągnięty przed polem karnym za koszulkę rywala. Sędzia nakazał grać dalej. Gwizdek sędziego milczał także wówczas, gdy w polu karnym piłka znalazła się między rękoma dwóch graczy gości. Natomiast w 67 minucie nastąpiła strata w środku boiska i piłka powędrowała do znajdującego się przed polem karnym zawodnika rywali. Krzysztof Marchewka nie zdążył już naprawić błędu kolegi z drużyny i rywal zdołał posłać piłkę obok wychodzącego pniewskiego bramkarza. Piłka o centymetry minęła lewy słupek bramki.
Goście zdobyli swoje bramki w okresie, gdy gospodarze zaczęli opadać już sił oraz pojawili się na boisku w szeregach drużyny z Pniew najmniej doświadczeni zawodnicy.
Najpierw w 74 minucie niepilnowany Bartosz Kosmowski otrzymał podaniem z przeciwległej strony, piłkę przed polem karnym (w polu karnym minął się z piłką jeden z pniewskich obrońców) i pokonał w sytuacji sam na sam Piotra Lehrke, a w 85 minucie Cezary Krukowski po zespołowej akcji, kiedy to defensywa gospodarzy została „rozklepana”, nie dał szans pniewskiemu bramkarzowi strzelając nie do obrony.
Sokół kończył spotkanie w dziesiątkę po drugiej żółtej kartce dla Artura Forysiaka.