Jarosławscy piłkarze stracili pierwsze bramki w tym sezonie i ponieśli pierwszą porażkę. Meczu ze Stalą wcale nie musieli jednak przegrać, bowiem mieli kilka doskonałych okazji do tego, by pokonać bramkarza gości Miłosza Lewandowskiego więcej niż jeden raz. Z tego powodu po końcowym gwizdku w obozie gospodarzy widać było spory niedosyt.
Faworytem spotkania bez wątpienia pozostawała Stal, nawet pomimo braku kilku graczy oraz wyjątkowego pecha w drodze do Jarosławia – rzeszowianom zepsuł się autokar i na mecz dotarli dopiero 40 minut przed pierwszym gwizdkiem. Być może właśnie z tego powodu nie najlepiej weszli oni w mecz, co udało się wykorzystać jarosławianom. W pierwszych minutach kilkakrotnie przeprowadzili oni groźne akcje skrzydłami, ale prowadzenie zdobyli po stałym fragmencie gry. Z rzutu wolnego dośrodkował Mateusz Jurczak, a Lewandowski wypiąstkował piłkę przed pole karne, gdzie skutecznie zebrał ją Artur Bańka. Pomocnik JKS opanował futbolówkę, a następnie efektownym lobem zaskoczył wysuniętego bramkarza Stali.
Z upływem czasu gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Stal pierwszą bardzo groźną akcję przeprowadziła w 28. minucie. Sebastian Brocki w dziecinny sposób ograł wówczas Macieja Saramaka i znalazł się sam przed Piotrem Ciskiem, jednak na szczęście dla gospodarzy posłał piłkę obok dalszego słupka. Szczęścia zabrakło naszym piłkarzom kilka chwil później. Najskuteczniejszy w zespole z Rzeszowa Piotr Prędota przedarł się prawą stroną i dograł przed bramkę do Brockiego. Jego strzał Cisek zdołał jeszcze obronić, ale wobec dobitki Macieja Maślanego był już bezradny.
JKS próbował w końcówce pierwszej połowy odzyskać prowadzenie, ale w doliczonym czasie gry okazję do szybkiej kontry uzyskali rywale. Po dalekim podaniu Arkadiusza Drożdżala w pole karne gospodarzy popędził Prędota, ale w doskonałej sytuacji zachował się zbyt nonszalancko i próbując przelobować Ciska, praktycznie podał mu piłkę do rąk.
Po zmianie stron inicjatywę mieli rzeszowianie, którzy lepiej operowali piłką, jednak znacznie klarowniejsze sytuacje wypracowywali sobie piłkarze Grzegorza Łuczyka. W 57. minucie po indywidualnej akcji i podaniu Michała Fedora w polu karnym znalazł się Jurczak, który następnie szukał zagraniem wbiegającego w szesnastkę Mateusza Śwista. Młodego napastnika JKS, który w ubiegłym sezonie strzelał jeszcze gole dla juniorów Stali Rzeszów, uprzedził jednak Dominik Bednarczyk. Jeszcze lepszą okazję miał po niespełna minucie Saramak, ale futbolówka po jego uderzeniu z 12 metrów przeszła obok słupka.
W 80. minucie wydawało się, że piłkę „meczową” ma debiutujący w ekipie JKS Paweł Oziębło. 17-latek, który kilka miesięcy temu strzelał jeszcze gole na boiskach klasy A, swój premierowy występ może uznać za udany, choć byłby on jeszcze lepszy, gdyby wykorzystał bramkową okazję. Po szybkiej akcji Jurczaka i Soczka ten ostatni zawodnik odegrał przed pole karne właśnie do Oziębły, który dobrze ułożył sobie futbolówkę, ale przymierzył o metr za wysoko.
Ta niewykorzystana okazja zemściła się pięć minut później. Prawą stroną „pociągnął” wówczas Prędota, który zagrał następnie wzdłuż bramki. Piłkę przedłużył jeszcze Łukasz Szczoczarz, a Brockiemu nie pozostało już nic innego, jak tylko dopełnić formalności. Napastnik Stali ma chyba patent na jarosławian, bowiem zaledwie dwa miesiące temu na tym samym stadionie wbił naszej drużynie cztery bramki w meczu pucharowym.
info: http://www.jksjaroslaw.info/